Tytuł: Pustka
Zespół: BTS
Paring: VSuga, VMin
Ostrzeżenia: Język użyty w tekście może byc uznany za
gorszący.
Cześci 2/2
Od autorki: Nie kleiło się to pisanie ani trochę. 1xxx podejśc do tego. A pięknie napisało się w ciągu nocy. Dziękuję mojemu Dongsaengowi za zmotywowanie mnie i za inspirację. Przepraszam za zwlekanie. Ale niczym Suga za którego odczucia tu byłam odpowiedzialna "i dont give a sh*t"
Pustka jest też ciemnością, ale ciemność nie istnieje bez światła. Ciemność
jest brakiem światła. A w ciemności w nocy człowiek odczuwa więcej i
intensywniej. Nawet ją… Zazdrość. Słownik definiuje to pojęcie w bardzo
okrojony sposób.
Cytując: „Uczucie przykrości spowodowane brakiem czegoś, co bardzo chce się
mieć i co inna osoba już ma.”
„Silne uczucie niepokoju, że ukochana osoba mogłaby nas zdradzić”
A gdzie wspomnienie o tym, że ukochana osoba już Cię zdradziła, a tobą
targa uczucie przykrości i niesprawiedliwości, bo brak Ci tej osoby i bardzo
chcę ją nadal mieć przy sobie? I żal Ci tego że ktoś inny przez pewien czas
miał Twój cały świat dla siebie?
Jakoś tego żaden jebany słownik nie uwzględniał! Czemu regułki są tak
płytkie i chłodne, nawet gdy mówią o ludzkich uczuciach?
Trzeci wieczór z rzędu spędzałem sam w naszym do niedawna jeszcze wspólnym
domu. Twój puszysty biały pers łasił się do mnie zabiegając o uwagę, podczas
gdy ja przelewałem swoje emocje znów w słowa i muzykę. Nie mogłeś go zabrać bo
jak już teraz wiem jesteś u naszego wspólnego dobrego przyjaciela, będącego
moim głównym współpracownikiem. Nam napisał mi wiadomość, jak tylko się u niego
zjawiłeś, chociaż na pewno mu tego zabroniłeś i kiedy to się wyda będziesz na
niego zły. Ja za to z całego serca jestem mu wdzięczny za to, że mogłem
odetchnąć z ulgą po tym jak twój plecak, parę ubrań i kurtka zniknęły w ciągu
zaledwie kilku minut razem z Tobą. Świadomość, że mogłeś być u tego zasrańca by
mnie zabijała niczym wymyślna trucizna. Kiedy wyrwałem się z zamyślenia,
skierowałem uwagę na kota biorąc go na kolana i dając mu nieco czułości poprzez
drapanie go za uszami. Widać nie tylko dla mnie te trzy dni to była wieczność.
Moja duma okazała się silniejsza niż cokolwiek innego i nie odezwałem się
do Ciebie. Jestem idiotą i w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Jednakże, każdy
wie jak działa naruszenie cienkiego pola ochronnego dumy samca gatunku
ludzkiego. Nigdy nie kończy się niczym dobrym. A zdrada narusza także godność,
poczucie bezpieczeństwa pewności i stabilności.
Ale czy takie pocałunki to taka zdrada nie do wybaczenia? Oj nie. Kocham
bezwarunkowo, spalam się w tym uczuciu dając z siebie dwieście procent i
wybaczam wszystko. Jednak zawsze pamiętam. A to chyba gorsze niż nie uzyskanie
przebaczenia.
Czwartego dnia usłyszałem szczęk kluczy w zamku. Myślałem, że to mi się
tylko zdaje, że słuch płata mi figle. Przetarłem zaspane oczy i ujrzałem
rozmazaną postać. Tą sylwetkę znałem zbyt dobrze. Wiedziałem, że to
TY. Byłeś już przy moim biurku i wyłączyłeś palącą się pewno już
długi czas lampkę biurową. Poprawiłeś mi zarzuconą na ramiona bluzę myśląc, że
nadal śpię, w końcu nie raz zasypiałem tworząc piosenki po nocach. Jednak ja
już prawie się przebudziłem, wyciągnąłem dłoń łapiąc nią tą Twoją.
- Tae… - Cichy, chrapliwy szept wydobył się z moich ust. Spojrzałem na
Ciebie będąc nadal zaspany. Spojrzałem w Twoje oczy a w nich odbijał się tylko
smutek. Moje Słońce straciło blask… Jak mogłem dopuścić do tego. Jak zazdrość
że Jimin stał się ważny dla Ciebie mogła sprawić, że nie walczyłem. Poderwałem
się z krzesła i zamknąłem Cię w uścisku wtulając w siebie.
– … będę o Ciebie walczyć. – Dodałem zaciągając się Twoim zapachem. A
chwilę później czułem jak moja koszulka przesiąka Twoimi łzami. Jak zaciskają
się na niej Twoje długie palce. Staliśmy tak nie mówiąc nic. Każdy z nas krył w
sobie smutek i tęsknotę.
- Wybacz mi… - Ciche ledwie słyszalne słowa jednak dotarły do moich uszu.
Zaśmiałem się wprowadzając Cię w osłupienie. Ale to było silniejsze odemnie.
- Wybaczyłem Ci. Ale tamtego Skurwiela zabiję. – Przeczesałem z nadmierną
czułością Twoje włosy. Patrzyłeś na mnie jak na debila. A ja właśnie jak
skończony debil śmiałem się patrząc na Ciebie i zazdroszcząc sam sobie, że znów
mam Cię w objęciach. Nie musiałeś rozumieć. Czułeś na pewno, a to się liczyło
bardziej. Chwilę później znów dane było posmakować najcudowniejszych dla mnie
ust. Czysta zielona herbata. Moja herbata. Mój Tae.
- Już spokojnie… nasza znajomość się zakończyła. – Oznajmiłeś chłodnym
tonem, ale uśmiech wykwitł po sekundzie na Twoich licach. Nie wnikałem czemu,
nie liczyło się to w danej chwili. Najważniejsze, że okazałeś się dojrzalszy i
wróciłeś, szukając wybaczenia za błąd.
Całą resztę nocy pijani szczęściem spowodowanym swoim towarzystwem
nadrabialiśmy stracone cenne godziny. Głupie uczucie przykrości opisanej w
słowniku dla nas znów stało się czymś obcym, dalekim i wielce nierealnym. A
miłość, tęsknota i nuta pożądania ubarwiły noc połączeniem westchnień, pomruków
i pięknych wyznań.
Wiele miesięcy później dowiedziałem się, że tego dnia wróciłeś po swoje
rzeczy i przyjechałeś po tego białego kota. Gdyby mój sen nie był tak czujny i
gdybym się nie obudził pewno jeszcze długo byśmy się nie spotkali, gdyż
panowałeś wyjechać w rodzinne strony. Jimin się Tobą zabawił prawda? No tak
wiedziałem. Dwa dni po waszym epizodzie z pocałunkami miał już kogoś na noc, a
dowiedziałeś się o tym w tak paskudny sposób. Długonoga piękna dziewczyna
otwierająca drzwi będąc roznegliżowaną, a za nią Jimin łapiący ją w pasie i
całujący po szyi zanim nawet łaskawie spojrzał na to kto stoi w progu to jest
wystarczająco jednoznaczne.
Potrzebowaliśmy głupiego przypadku by znów byc razem.
Ale jesteśmy ponownie My.
Bo w końcu cyż nie mieliśmy byc zawsze razem?
Ja. Ty. My.
Idealna całość. Dwie połówki jednej duszy. Jednego
serca. Zamknięte w dwóch osobnych ciałach. Jednak odnalazły się i przyciągały
siebie nawzajem.
Choć i tak to co się stało… co zrobiłeś… to już zawsze
będzie w mojej pamięci.