czwartek, 5 listopada 2015

"Zazdrość" czyli "Pustki" ciąg dalszy

Tytuł: Pustka
Zespół: BTS
Paring: VSuga, VMin
Ostrzeżenia: Język użyty w tekście może byc uznany za gorszący.
Cześci 2/2
Od autorki: Nie kleiło się to pisanie ani trochę. 1xxx podejśc do tego. A pięknie napisało się w ciągu nocy. Dziękuję mojemu Dongsaengowi za zmotywowanie mnie i za inspirację. Przepraszam za zwlekanie. Ale niczym Suga za którego odczucia tu byłam odpowiedzialna "i dont give a sh*t"



Pustka jest też ciemnością, ale ciemność nie istnieje bez światła. Ciemność jest brakiem światła. A w ciemności w nocy człowiek odczuwa więcej i intensywniej. Nawet ją… Zazdrość. Słownik definiuje to pojęcie w bardzo okrojony sposób.
Cytując: „Uczucie przykrości spowodowane brakiem czegoś, co bardzo chce się mieć i co inna osoba już ma.”
„Silne uczucie niepokoju, że ukochana osoba mogłaby nas zdradzić”

A gdzie wspomnienie o tym, że ukochana osoba już Cię zdradziła, a tobą targa uczucie przykrości i niesprawiedliwości, bo brak Ci tej osoby i bardzo chcę ją nadal mieć przy sobie? I żal Ci tego że ktoś inny przez pewien czas miał Twój cały świat dla siebie?

Jakoś tego żaden jebany słownik nie uwzględniał! Czemu regułki są tak płytkie i chłodne, nawet gdy mówią o ludzkich uczuciach?


Trzeci wieczór z rzędu spędzałem sam w naszym do niedawna jeszcze wspólnym domu. Twój puszysty biały pers łasił się do mnie zabiegając o uwagę, podczas gdy ja przelewałem swoje emocje znów w słowa i muzykę. Nie mogłeś go zabrać bo jak już teraz wiem jesteś u naszego wspólnego dobrego przyjaciela, będącego moim głównym współpracownikiem. Nam napisał mi wiadomość, jak tylko się u niego zjawiłeś, chociaż na pewno mu tego zabroniłeś i kiedy to się wyda będziesz na niego zły. Ja za to z całego serca jestem mu wdzięczny za to, że mogłem odetchnąć z ulgą po tym jak twój plecak, parę ubrań i kurtka zniknęły w ciągu zaledwie kilku minut razem z Tobą. Świadomość, że mogłeś być u tego zasrańca by mnie zabijała niczym wymyślna trucizna. Kiedy wyrwałem się z zamyślenia, skierowałem uwagę na kota biorąc go na kolana i dając mu nieco czułości poprzez drapanie go za uszami. Widać nie tylko dla mnie te trzy dni to była wieczność.
Moja duma okazała się silniejsza niż cokolwiek innego i nie odezwałem się do Ciebie. Jestem idiotą i w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Jednakże, każdy wie jak działa naruszenie cienkiego pola ochronnego dumy samca gatunku ludzkiego. Nigdy nie kończy się niczym dobrym. A zdrada narusza także godność, poczucie bezpieczeństwa pewności i stabilności.
Ale czy takie pocałunki to taka zdrada nie do wybaczenia? Oj nie. Kocham bezwarunkowo, spalam się w tym uczuciu dając z siebie dwieście procent i wybaczam wszystko. Jednak zawsze pamiętam. A to chyba gorsze niż nie uzyskanie przebaczenia.

Czwartego dnia usłyszałem szczęk kluczy w zamku. Myślałem, że to mi się tylko zdaje, że słuch płata mi figle. Przetarłem zaspane oczy i ujrzałem rozmazaną postać.  Tą sylwetkę znałem zbyt dobrze. Wiedziałem, że to TY.  Byłeś już przy moim biurku i wyłączyłeś palącą się pewno już długi czas lampkę biurową. Poprawiłeś mi zarzuconą na ramiona bluzę myśląc, że nadal śpię, w końcu nie raz zasypiałem tworząc piosenki po nocach. Jednak ja już prawie się przebudziłem, wyciągnąłem dłoń łapiąc nią tą Twoją.
- Tae… - Cichy, chrapliwy szept wydobył się z moich ust. Spojrzałem na Ciebie będąc nadal zaspany. Spojrzałem w Twoje oczy a w nich odbijał się tylko smutek. Moje Słońce straciło blask… Jak mogłem dopuścić do tego. Jak zazdrość że Jimin stał się ważny dla Ciebie mogła sprawić, że nie walczyłem. Poderwałem się z krzesła i zamknąłem Cię w uścisku wtulając w siebie.
– … będę o Ciebie walczyć. – Dodałem zaciągając się Twoim zapachem. A chwilę później czułem jak moja koszulka przesiąka Twoimi łzami. Jak zaciskają się na niej Twoje długie palce. Staliśmy tak nie mówiąc nic. Każdy z nas krył w sobie smutek i tęsknotę.
- Wybacz mi… - Ciche ledwie słyszalne słowa jednak dotarły do moich uszu. Zaśmiałem się wprowadzając Cię w osłupienie. Ale to było silniejsze odemnie.
- Wybaczyłem Ci. Ale tamtego Skurwiela zabiję. – Przeczesałem z nadmierną czułością Twoje włosy. Patrzyłeś na mnie jak na debila. A ja właśnie jak skończony debil śmiałem się patrząc na Ciebie i zazdroszcząc sam sobie, że znów mam Cię w objęciach. Nie musiałeś rozumieć. Czułeś na pewno, a to się liczyło bardziej. Chwilę później znów dane było posmakować najcudowniejszych dla mnie ust. Czysta zielona herbata. Moja herbata. Mój Tae.
- Już spokojnie… nasza znajomość się zakończyła. – Oznajmiłeś chłodnym tonem, ale uśmiech wykwitł po sekundzie na Twoich licach. Nie wnikałem czemu, nie liczyło się to w danej chwili. Najważniejsze, że okazałeś się dojrzalszy i wróciłeś, szukając wybaczenia za błąd.

Całą resztę nocy pijani szczęściem spowodowanym swoim towarzystwem nadrabialiśmy stracone cenne godziny. Głupie uczucie przykrości opisanej w słowniku dla nas znów stało się czymś obcym, dalekim i wielce nierealnym. A miłość, tęsknota i nuta pożądania ubarwiły noc połączeniem westchnień, pomruków i pięknych wyznań.

Wiele miesięcy później dowiedziałem się, że tego dnia wróciłeś po swoje rzeczy i przyjechałeś po tego białego kota. Gdyby mój sen nie był tak czujny i gdybym się nie obudził pewno jeszcze długo byśmy się nie spotkali, gdyż panowałeś wyjechać w rodzinne strony. Jimin się Tobą zabawił prawda? No tak wiedziałem. Dwa dni po waszym epizodzie z pocałunkami miał już kogoś na noc, a dowiedziałeś się o tym w tak paskudny sposób. Długonoga piękna dziewczyna otwierająca drzwi będąc roznegliżowaną, a za nią Jimin łapiący ją w pasie i całujący po szyi zanim nawet łaskawie spojrzał na to kto stoi w progu to jest wystarczająco jednoznaczne.
Potrzebowaliśmy głupiego przypadku by znów byc razem.
Ale jesteśmy ponownie My.
Bo w końcu cyż nie mieliśmy byc zawsze razem? 

Ja. Ty. My.

Idealna całość. Dwie połówki jednej duszy. Jednego serca. Zamknięte w dwóch osobnych ciałach. Jednak odnalazły się i przyciągały siebie nawzajem. 
Choć i tak to co się stało… co zrobiłeś… to już zawsze będzie w mojej pamięci.